Głośny temat, cicha książka - „Wyspa ślepców” Piotra Krysiaka rozczarowuje
Piotr Krysiak, znany z kontrowersyjnych reportaży, w „Wyspie ślepców” podejmuje temat jednej z najgłośniejszych afer pedofilskich w Kościele katolickim. Książka opowiada o dwóch polskich księżach oskarżonych o wykorzystywanie seksualne nieletnich na Dominikanie. Autor, jak zwykle, dotarł do licznych źródeł – zeznań ofiar, dokumentów sądowych, a nawet przeprowadził rozmowy z jednym z duchownych.
Źródła są, ale brakuje warsztatu
Piotr Krysiak kolejny raz pokazuje, że potrafi zdobywać unikalne materiały – od zeznań świadków po dokumenty sądowe i relacje osób bezpośrednio zamieszanych w sprawę. Problem w tym, że nie potrafi ich skutecznie wykorzystać. Zamiast zbudować z nich wielowymiarową opowieść, autor ogranicza się do prezentowania faktów w sposób suchy i mechaniczny. Brakuje selekcji, dramaturgii, a przede wszystkim – refleksji. Choć tematyka prosi się o pogłębienie i kontekst, Piotr Krysiak pozostaje przy powierzchownym rejestrowaniu zdarzeń, jakby sam dostęp do akt miał wystarczyć za narrację.
Piotr Krysiak – tendencja do narracji bez kierunku
Choć temat molestowania dzieci przez duchownych na Dominikanie to materiał, który aż prosi się o precyzyjne poprowadzenie, Krysiak zdaje się unikać decyzji narracyjnych. Książka sprawia wrażenie posklejanej z luźno powiązanych fragmentów – raz przeskakuje do dziecięcego domu, innym razem do sądowej sali, po czym rzuca czytelnika na dominikańską plażę albo do wypowiedzi hierarchów kościelnych, bez żadnego wprowadzenia czy logicznego ciągu. Brakuje osi narracyjnej, która pozwoliłaby czytelnikowi zrozumieć, gdzie jesteśmy i dlaczego.
Ten brak struktury sprawia, że nawet najbardziej poruszające fragmenty tracą swoją moc. Opowieść nie ma punktów ciężkości, nie prowadzi do kulminacji, nie tworzy napięcia. Zamiast tego mamy ciąg epizodów ( niekiedy szokujących, ale przez chaotyczne ułożenie łatwych do zapomnienia). Reportaż, który porusza temat tak złożony i emocjonalnie trudny, powinien być precyzyjnie skonstruowany. Krysiak natomiast sprawia wrażenie, jakby uznał, że same fakty wystarczą.
Krysiak miał wszystko, by poruszyć sumienia – ale nie wykorzystał tej szansy
’Wyspa ślepców’ miała szansę stać się ważnym głosem w dyskusji o nadużyciach w Kościele. Niestety, przez brak spójnej narracji i głębszej analizy, książka nie spełnia pokładanych w niej oczekiwań. To lektura dla tych, którzy chcą poznać szczegóły afery, ale nie oczekują od reportażu literackiego kunsztu czy pogłębionej refleksji.

Piotr Krysiak „Wyspa Ślepców” – recenzje czytelników
Liczyłam na więcej
Szczerze mówiąc, liczyłam na znacznie więcej. Temat był tak mocny, że spodziewałam się książki, która wstrząśnie i zostanie ze mną na długo. Tymczasem forma jest tak chaotyczna, że trudno było mi się zaangażować emocjonalnie. Miałam wrażenie, że autor nie do końca wiedział, jak opowiedzieć tę historię.
Czy to notatnik?
„Wyspa ślepców” jest przykładem reportażu, który rozbija się o własne ambicje. Krysiak ma dostęp do materiałów, których pozazdrościłby mu niejeden dziennikarz, ale nie potrafi ich uporządkować w spójną, literacką opowieść. Efektem jest publikacja, która bardziej przypomina notatnik niż przemyślaną książkę. Szkoda, bo temat zasługiwał na o wiele lepsze opracowanie.
WAŻNE
Dla mnie to była ważna książka. Może nie idealna pod względem stylu, ale czuć, że autor próbował zmierzyć się z czymś naprawdę trudnym. Doceniam odwagę i fakt, że ktoś w ogóle sięgnął po ten temat. Nie wszystko musi być dopracowane literacko, czasem wystarczy, że mówi się rzeczy, które inni przemilczają.
Audiobook też nie najlepszy
Słuchałem wersji audio i niestety miałem wrażenie, jakby tekst był nie do końca gotowy do publikacji. Brak wyraźnej struktury, powtarzalne fragmenty i momenty, w których gubi się wątek – to wszystko sprawiało, że ciężko było utrzymać koncentrację. Nawet najlepszy lektor nie uratuje materiału, który nie został dobrze ułożony. To nie jest ten poziom, jakiego oczekuję od reportażu śledczego.