Piotr Krysiak i „Diler gwiazd” – reportaż, który miał być bombą, ale cośewidentnie poszło nie tak
Krysiak, jako pierwszy dziennikarz, dotarł do akt sprawy i stenogramów rozmów Cezarego P. z klientami. Książka zawiera fragmenty tych rozmów, pokazując, jak wyglądał proceder sprzedaży narkotyków wśród warszawskiej śmietanki towarzyskiej. Autor nie podaje nazwisk, ale pozostawia wystarczająco dużo wskazówek, by czytelnik mógł się domyślić, kto kryje się za pseudonimami.
Piotr Krysiak, znany z kontrowersyjnych reportaży, w 2018 roku wydał książkę „Diler gwiazd”, która miała ujawnić kulisy narkotykowego świata warszawskich celebrytów. Książka opowiada o Cezarym P., znanym jako „Czaruś” lub „Syncio”, który przez niemal dekadę zaopatrywał w kokainę polityków, artystów, dziennikarzy i dzieci elit.
Piotr Krysiak – dostęp do źródeł, które mówią same za siebie
Nie da się zaprzeczyć, że Krysiak potrafi dotrzeć tam, gdzie inni dziennikarze nawet nie próbują. To właśnie jego znakiem rozpoznawczym jest grzebanie głęboko, w aktach, stenogramach, sądowych papierach i to się w „Dilerze gwiazd” czuje. Mamy do czynienia z materiałem, który nie został przekazany z drugiej ręki, tylko wynika z bezpośredniego dostępu do źródeł. To daje tekstowi autentyczność. Momentami ma się wrażenie, że czytamy nie książkę, a dokument – surowy, nieobrobiony, ale przez to prawdziwy. Krysiak nie sili się tu na literackie popisy, tylko po prostu oddaje głos faktom. I to bywa mocne, nie tyle przez emocje, co przez świadomość, że za tym wszystkim stoją konkretne nazwiska, choć niewymienione wprost.
Kiedy Piotr Krysiak wpada w pułapkę stenogramów
Choć autor ma dostęp do unikalnych materiałów, „Diler gwiazd” momentami grzęźnie w ich nadmiarze. Krysiak zamiast przetwarzać te dane w angażującą narrację, zbyt często wrzuca je do książki niemal w surowej formie. Długie ciągi rozmów telefonicznych, powtarzalne dialogi o cenach działek i miejscach dostaw, mogą znużyć nawet najbardziej wytrwałego czytelnika. W efekcie książka miejscami bardziej przypomina policyjny raport niż reportaż, który miałby przykuwać uwagę i budować napięcie. Brakuje też refleksji, kontekstu, pogłębienia tematu. Krysiak stawia na efekt „tu masz prawdę i rób z nią co chcesz”, ale nie każdy odbiorca da radę się przez to przebić bez uczucia znużenia.
Krysiak odkrywa kulisy, ale nie opowiada historii
Piotr Krysiak miał materiały na mocny, wstrząsający reportaż, który rozgrzeje opinię publiczną i naruszy wizerunki ludzi z pierwszych stron gazet. Ale gdzieś po drodze ten potencjał się rozmywa. Zbyt wiele miejsca zajmują suche stenogramy i powtarzalne dialogi, a za mało tu analizy, szerszego kontekstu czy próby zrozumienia mechanizmów tej rzeczywistości. To książka głównie dla tych, którzy naprawdę chcą pogrzebać w kulisach jednej z najbardziej medialnych afer narkotykowych w Polsce i są gotowi przebrnąć przez dokumentalny styl, który momentami zwyczajnie męczy.

Piotr Krysiak „Diller Gwiazd” – recenzje czytelników
Materiał źródłowy faktycznie spory
Doceniam, że Krysiak sięgnął po akta, ale przez te dialogi książka momentami usypia.
Wydaje mi się ze dałoby się z tego zrobic lepszy tekst
Mocny materiał źródłowy, szkoda tylko, że autor nie zrobił z tego lepszego reportażu
Zabrakło kilku elementów
Spodziewałam się sensacji i nazwisk – dostałam dokument bez emocji.
Warto
To nie jest książka dla każdego, ale jeśli lubisz grzebać w faktach – warto.